Dziewczyna jest głównym elementem tego obrazu, aby wyróżniał się możemy użyć jaskrawego koloru. kolorowanka dziewczyna na 100% umili czas Państwa maluchom. Na tej malowance znajduje się dziewczyna.
Jako kobiety, wszystkie jesteśmy piękne, ale nie ukrywajmy, że jest jeszcze lepiej gdy nasze atuty podkreślone są makijażem. Gwiazdy bez makijażu nie wyglądają atrakcyjnie. Bez tony tapety pewnie nikt nie rozpoznaje ich na ulicy. Sami się przekonajcie. Oglądamy programy telewizyjne, gale, rozdania nagród, przeglądamy Instagram’a i Facebook’a, zachwycamy się gwiazdami, które nas inspirują. Jednak gwiazdy i nasi idole są ludźmi, takimi samymi jak my. Nad ich wizerunkiem często pracuje cały sztab ludzi. Gdyby wyszły bez makijażu na ulicę, pewnie nikt nawet by ich nie rozpoznał. Dlatego uszy do góry! Twoja poranna twarz nie jest taka zła:) 1. Katy Perry2. Amanda Seyfried3. Pamela Anderson4. Madonna5. Eva Longoria6. Mila Kunis7. Tyra Banks8. Cameron Diaz 1. Katy Perry Królowa kolorowych makijaży, fantazyjnych fryzur i cukierkowych kreacji. Na co dzień nie jest już tak kolorowo. Szara cera, podkrążone oczy, oj chyba ktoś tu miał ciężką noc. „No cóż!” / 2. Amanda Seyfried Amanda jest przykładem na to, że bez makijażu można wyglądać równie ładnie. Ma jasną, błyszczącą cerę i zarumienione policzki. Wygląda jednak nieco zwyczajnie. Dopiero makijaż wydobywa z jej twarzy piękno, podkreślając jej największe atuty, czyli oczy i usta. 3. Pamela Anderson Ikona, sex bomba. Kto nie wzdychał do Pameli, kiedy była jeszcze gwiazdą „Słonecznego Patrolu”? Dziś Pamela nadal jest piękną kobietą, jednak czas zrobił swoje. Bez makijażu przypomina zwykłą, szarą kobietkę, która niczym nie wyróżnia się z tłumu. „Wszystko w porządku?” / 4. Madonna Ząb czasu ugryzie każdego, nawet królową Popu. Madonna ma bardzo wytrenowane ciało, nie jedna młoda dziewczyna mogłaby jej pozazdrościć kondycji i gibkości. Jednak twarz bez makijażu zdradza jej wiek. W każdym razie nie ma jej się co dziwić. Koncerty, trasy, stres i zmęczenie mają niemały wpływ na jej wygląd. Mimo wszystko Madonna jest piękną kobietą. 5. Eva Longoria Ma małą i ładną twarz, która może być jeszcze piękniejsza dzięki odrobinie makijażu. Jej look na czerwony dywan jest zawsze bezbłędny. Eva jest latynoską, nie widać po niej upływu czasu. Ma wyraziste rysy twarzy, które warto czasami delikatnie podkreślić. Eva to naturalne piękno. 6. Mila Kunis Nie raz została okrzyknięta najpiękniejszą kobietą świata. Czy szanowne jury oceniało również wygląd „prosto z łóżka”? Mila ogarnij się, tytuł królowej piękności zobowiązuje. 7. Tyra Banks Jest supermodelką i byłym aniołkiem Victoria Secret. Tyra jest twardą babką, ale z dużym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Często opowiada o swoich wadach takich jak duży tyłek czy wysokie czoło. Tyra jest bardzo charakterystyczna. Dzięki makijażowi zmienia się w prawdziwą Super Star! 8. Cameron Diaz Amerykańska piękność. W filmach zazwyczaj gra sex bomby i podrywaczki. Jednak jej codzienny wygląd pozostawia dużo do życzenia. Blada cera, trądzik i cienkie, przyklapnięte włosy nie wskazują na pozytywne cechy gwiazdy filmowej. Cameron wygląda bez makijażu jak jedna z tysiąca kobiet spotykanych na ulicy. „Mam to gdzieś” / (źródło: Kliknij, aby ocenić ten post! [Całkowite: 25 Średnia: 5]
Znalazłam fotografkę, której w pełni ufam i czuje się swobodnie. A ona, robi mi zdjęcia bez makijażu, w lekkim makijażu, bardzo naturalne. Zaczynam w sobie zauważać ładne rzeczy – zaprzyjaźniłam się z moimi piegami. Polubiłam kolor moich oczu oraz kształt ust.Śledzicie czasem media plotkarskie? Ja tak. Nauczyła mnie tego moja mama, kiedy byłam na studiach. Kiedy siedziałam na wykładach i się nudziłam – zaczęłam wchodzić na plotkarskie strony. I wiecie co zauważyłam? Że często pojawiają się tam szokujące wpisy, że dana osóbba pokazała się bez makijażu. Newsy w stylu: prawdziwa twarz X! I te komentarze autora postu: ładna? Podoba Wam się bez makijażu? – Oczywiście, że NIE!Kobieta bez makijażu jest po prostu brzydka!Kiedy braliśmy ślub kościelny, miałam pełen full wypas makijaż. Krem, podkład, fluid, cienie, rozświetlacz, róże i inne bronzery. Byłam zrobiona. Mój mąż natomiast – nawet się nie ogolił; o żadnych pudrach i fluidach nie wspominając. Wkurzyło mnie to. Ja, żeby dobrze wyglądać, musiałam prosić świadkową o makeup, a ten mój mąż żeby dobrze wyglądać nawet nie musiał się golić. Nie musiał nic robić! I wiecie, nie dawało mi to spokoju. Siedząc na różnych forach ślubnych, widząc jak dziewczyny wrzucają swoje zdjęcia w próbnych (!) makijażach zaczęłam zastanawiać się po co my to robimy? Dlaczego tak wciąż i wciąż sięgamy po kosmetyki, malujemy się, wydajemy kupę kasy na to wszystko, nie tylko w dniu ślubu, ale i na co dzień, kiedy nasi faceci w najlepszym wypadku użyją wody po goleniu?I tak wchodząc na taki portal plotkarski zrozumiałam przyczynę. Hejt akurat padł na żonę Sławomira, tego od miłość, miłość w Zakopanem. Portal postanowił skrytykować ją (już nie pamiętam czy to był ich komentarz, czy postanowili upublicznić czyjś komentarz, nie mniej oni przyczynili się do propagowania wyśmiewania innych) – że bez makijażu wygląda jak facet! Rozumiecie to? Osoba sceniczna, która na scenie ma jakiś makijaż, jest częścią jakiegoś przedstawienia w życiu prywatnym postanowiła pokazać ich życie i siebie bez makijażu, siebie naturalną, od razu spotkała się z obrażaniem – bo nie wygląda jak na scenie!Wiecie, ja na co dzień chodzę bez makijażu. Maluję się naprawdę od wielkiego dzwonu. Moja awersja do fluidu wzięła się z problemów z cerą, której dodatkowo nie chciałam pogarszać zatykając ją chemią. Mój mąż, moi znajomi, przyjaciele, rodzina są przyzwyczajeni do tego, że ja się po prostu nie maluję. Dla nich ja bez fluidu jestem normalna. Tak wyglądam. Zawsze. Ale w przypadku celebrytów jest inaczej. W telewizji, na koncertach, w spektaklach widzimy ich w pełnej charakteryzacji. I do takiego ich widoku my, odbiorcy, fani, krytycy jesteśmy przyzwyczajeni. Dla nas – oni medialni są wiecie, że potrzebna są 3 dni aby przyzwyczaić się do nowego wyglądu? Bez znaczenia, czy to swojego, czy obcej osoby. Przez pierwsze 3 dni wydaje nam się, że wygląda się dziwnie, a później, po tych 3 dniach, ten wygląd jest dla nas normą. Nasz mózg przestaje jakby “pamiętać”, że wyglądało się kobiet próbuje za pomocą makijażu leczyć swoje kompleksy, dodawać sobie pewności siebie. Czasem – za pomocą fluidu, cieni, rozświetlaczy i bronzerów próbuje zaakceptować swój wygląd. Uwierzyć w siebie, w swoją wyjątkowość, w swoje piękno. Akceptacja siebie jest szalenie trudna. Kiedy ja patrzę w lustro to widzę, że przytyłam. Widzę te dodatkowe kilogramy i nie muszę w tym celu zakładać starych spodni, które kiedyś były na mnie za duże, a teraz są ok. Ja to widzę. Ale nie chciałabym by ktokolwiek powiedział mi – teraz nosisz rozmiar 38. Gruba świnia z ciebie. Kiedyś byłaś chudsza, a teraz grubas tak działają media! Tak działają i media, i social media! Popijając piwko w upalny dzień, siedząc w mieszkaniu, w którym jest tak gorąco, że człowiek się roztapia, od niechcenia taki “anonim sasa” rzuci komentarz “o kurwa, bez makijażu wyglądasz jak facet!” i przescrolluje stronę dalej. Ale ten komentarz zostaje. I przeczyta go ta osoba. I jakiego by dystansu do siebie nie miała zrobi jej się fest osoby zza telewizora przywykły do wyglądu scenicznego. Przywykły do sztuczności i pozerki. Ale wielu w życiu codziennym ceni sobie naturalność. Chce naturalnej kobiety, naturalnego wyglądu. To czemu w stosunku do celebrytów oczekujemy ciągłego makijażu? Te osoby nie mają prawa do naturalności? Czy jeśli na co dzień chodzimy do pracy elegancko ubrani, garsonki, spodnie 7/8 i koszule to znaczy, że po pracy nie możemy założyć dresu?Ja wiem, że w mediach liczy się wygląd. Lepiej klikalni są ci ładni. Każdy z nas woli oglądać ładne zdjęcia, coś wyjątkowego, niż codzienność. Ale warto pamiętać, że za tym ładnym i zrobionym kryje się normalność. Kryją się przebarwienia skóry, jaśniejsze brwi, krótsze rzęsy, mniejsze usta. Kryją się też boczki pod luźnymi że przy zastosowaniu tych wszystkich kosmetyków wyglądamy lepiej. To jest fajne! Ale warto pamiętać, że bez nich – wcale nie jesteśmy brzydsi ani gorsi. Jesteśmy sobą. Brak makijażu nie ujmuje nam atrakcyjności, tak samo jak (wbrew temu co twierdził mój poprzedni kierownik w pracy) pozytywne nastawienie do świata i dobry humor nie odbiera kompetencji.[wc_box color=”primary” text_align=”left” margin_top=”” margin_bottom=”” class=””]Czy wiesz, że… Jeśli chcesz być powiadamiana o nowych postach – możesz pobrać bezpłatną aplikację MYNASWOIM i dostawać powiadomienia o nowych postach na swoim telefonie :) Aplikacja jest dostępna na androida i iOS[/wc_box]
Ładne dziewczyny odziane w stringi. Brzeziu · 26 listopada 2022 04:47 50 120 504 28. Czasami mniej znaczy więcej. To jedna z tych sytuacji.
Moda na młodość wciąż trwa. Tendencja widoczna jest nie tylko na wielkim ekranie, ale również w świecie social mediów. Szczęśliwie, jest też wiele gwiazd, które nie boją się zdradzać, ile mają lat i na przekór współczesnej modzie pokazują się w wersji sauté – bez makijażu, Photoshopu i filtrów. Zobaczcie sami, jak pięknie wyglądają! Popkultura a dojrzałość Młodość. Doskonałość. Sława. Promują ją nie tylko modelki, producenci filmowi i twórcy programów rozrywkowych, ale również same gwiazdy. Choć czasy, w których twórcy filmowi wymagali od aktorek nienagannego wyglądu przeszły do historii, wiele sław wciąż boi się, że wraz z wiekiem przestaną dostawać angaż. Naciągnięte policzki, botoks wokół ust, lifting szyi i tony ciężkiego makijażu, który zakrywa niedoskonałości wciąż jest na porządku dziennym. Wystarczy włączyć popularny program rozrywkowy czy serial, aby przekonać się, że wiele aktorek decyduje się na radykalną formę zachowania młodości na dłużej. A twórcy filmowi obsadzając takie gwiazdy w pierwszoplanowych rolach niestety wzmacniają tendencję do sztucznego piękna. Efekt? Zniekształcona rzeczywistość i miliony zakompleksionych kobiet. Wielkie nazwiska w wersji sauté Szczęśliwie, jest też wiele gwiazd, które nie boją się zdradzać, ile mają lat i na przekór współczesnej tendencji, zamiast zakrywać wiek, pokazują się w wersji sauté – bez makijażu, bez Photoshopu i bez filtrów. Co więcej – właśnie te gwiazdy coraz częściej dostają więcej znaczących ról, ale również zyskują uznanie fanek wszystkich pokoleń. Dzięki Meryl Streep, Glenn Close, Jane Fondzie, Susan Sarandon czy Julianne Moore kobiety przestają bać się upływającego czasu. I co ważniejsze – widzą, że to naturalny proces życia, który nikogo nie omija. Nawet gwiazdy takie Julia Robert czy Michelle Pfeiffer decydują się od czasu do czasu wrzucić na Instagram zdjęcia z domowych pieleszy – w piżamie, zwykłej koszulce, bez grama pudru i z rozwichrzonymi włosami. Na zdjęciach często widać zmarszczki, siwe kosmyki włosów i zwykłą, ludzką niedoskonałość. I wiecie co? To właśnie te zdjęcia dostają najwięcej polubień. Zobaczcie sami, jak piękna i naturalna potrafi być jesień życia. Glenn Close, 73 lata Julia Roberts Susan Sarandon, 74 lata Michelle Pfeiffer, 62 lata Więcej zdjęć znajdziesz TUTAJ oraz na indywidualnych profilach gwiazd: Susan Sarandon (@susansarandon) • Zdjęcia i filmy na Instagramie Julianne Moore (@juliannemoore) • Zdjęcia i filmy na Instagramie Michelle Pfeiffer (@michellepfeifferofficial) • Zdjęcia i filmy na Instagramie Meryl Streep (@merylstreep) Zdjęcia i filmy na Instagramie Opracowanie: Kamila Gulbicka Źródła: Instagram oraz Uroda (
Bez makijażu chodzę po domu, do sklepu,na trening itd. Jednak w pracy naprawdę o wiele lepiej czuję się w podkreślającym makijażu, tak jak nie poszłabym do pracy w dresie ;) Myślę,że to wynika z charakteru pracy (z klientem czy na zakładzie) i z tego, że odpowiednio ubrana i pomalowana czuję się bardziej ogarnięta niż w
Zdrowie Zobacz nową zawartość Proszę się zalogować aby odpowiedzieć #1 Napisany 06 wrzesień 2009 - 23:11 Doradca KFD Doradca KFD KFD pro Siemka, sprawdź ofertę specjalną: Poniżej kilka linków do tematów podobnych do Twojego: #2 Napisany 07 wrzesień 2009 - 12:08 0 użytkowników czyta ten temat 0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych użytkowników → Zdrowie Dołącz do aby uzyskać darmową pomoc Ekspertów - Ułożenie planu diety, treningu, suplementacji. - Porady dietetyków, lekarzy, sportowców. - Setki filmów instruktażowych, poradników i ciekawostek. - Miliony ciekawych dyskusji w obrębie KFD. -... i wiele więcej :)Tłumaczenia w kontekście hasła "dziewczyny bez" z polskiego na angielski od Reverso Context: Żebym mógł dotknąć dziewczyny bez przestraszenia jej?Niezależnie od tego, czy mówimy o życiu codziennym,wyjściu wieczornym, zdjęciach w gazecie czy tworzeniu treści do mediów społecznościowych, przez 99% czasu jestem bez makijażu. Przechodziłam różne fazy związane z powodem, dla którego się malowałam: od wstydu za to, jak wyglądam, przez radość z kreatywnego wyrazu, po przyzwyczajenie. Aż w końcu nadszedł bunt i – w ostateczności – odrzucenie. Z końcem stycznia zaczęliśmy z Piotrkiem prowadzić wspólne konto na Instagramie, które związane jest z projektem „Las w nas„. Do dzisiaj opublikowaliśmy 96 zdjęć, z czego najbardziej komentowanym było to, w którego opisie poruszyłam kwestie nie malowania się do zdjęć i filmów, które publikuję w sieci (kliknij na zdjęcie, żeby przeczytać dyskusje, które wywiązały się pod zdjęciem). (ENG below) Hasło „Wracamy do natury” (nazwa mojego kanału na YouTube) nie odnosi się dla mnie tylko do spędzania czasu na świeżym powietrzu czy konsumowania zdrowej żywności. Ma dużo szersze znaczenie, zahaczające o to, jak się ubieram i czy się maluję. A przez 99% czasu się nie maluję. Nie robię tego w życiu prywatnym i nie widzę powodu, by robić to do zdjęć publikowanych na Insta (wydaje mi się, że może na jednym lub dwóch wrzuconych tutaj zdjęciach mam makijaż) czy nawet filmów na YT (w ostatnim, tym o lawendzie, mam tusz na rzęsach – szczyt elegancji! 😂). Podobnie na Stories, pokazuję się zupełnie naturalnie. Widać mankamenty mojej cery, niewyregulowane brwi, niedbale spięte włosy i wszystko pomiędzy. Zresztą jeśli przejrzelibyście nasze zdjęcia, które pokazały się w Newsweeku, Wyborczej czy lokalnych mediach, będzie to samo. Robię to bardzo świadomie, ponieważ chcę pokazywać, że nie ma nic złego, wstydliwego czy nieprofesjonalnego w tym, że kobieta chodzi bez makijażu. Bo powrót do natury to dla mnie także powrót do bycia ok z tym, jak naturalnie wyglądamy 🤗 A jakie jest Wasze zdanie, dziewczyny? Miałybyście problem, żeby pójść do pracy, na uczelnię czy do klubu bez makijażu? Ciekawa jestem Waszych odpowiedzi! ❤️ Post udostępniony przez Las w Nas (@las_w_nas) Lip 22, 2018 o 12:47 PDT Bardzo ciekawe komentarze pojawiły się również pod linkiem do postu, który właśnie czytasz, na moim fanpage: Dwie lub trzy z wypowiadających się na Instagramie dziewczyn (które się malują), poczuły się zaatakowane zarówno przez to, co napisałam ja, jak i przez wypowiedzi innych osób w komentarzach. Pozwolę sobie więc zaznaczyć, że opis moich doświadczeń, moich przemyśleń i moich definicji, które prezentuję poniżej, nie jest atakiem na nikogo kto ma inne doświadczenia, inne przemyślenia i inne definicje. W tekście tym dzielę się swoją historią i swoją motywacją do takiego, a nie innego postępowania. Tylko i aż tyle. BEZ MAKIJAŻU I Z – mejkapowa historia mojego życia Mam osiem lat, jesteśmy z rodzicami u fotografa na sesji komunijnej. Mam już wtedy początki trądziku, więc mama nakłada mi trochę podkładu i pudru na twarz. Moje pierwsze wspomnienie z makijażem w tle. ___ Mam lat może dziesięć i duże problemy z cerą. Zdarza się, że w szkole wołają na mnie „pryszcz”. Czuję się brzydka, mam mnóstwo kompleksów. Mam wrażenie, jakby każdy, kto ze mną rozmawia, widział tylko mój trądzik. ___ Jestem w gimnazjum, moja mama prowadzi jednoosobowy zakład kosmetyczny w podwarszawskich Łomiankach. Czasem jeżdżę do niej po szkole lub w weekendy. Zachwycam się kolorowymi lakierami do paznokci, robię sobie kwiatki z cyrkonii, panterkę i kto wie, co jeszcze. Regularnie „walczę” z trądzikiem, robię maseczki, cierpię w trakcie „oczyszczania” cery, poddaję się zabiegom kwasem salicylowym. ___ Liceum, jestem na obozie siatkarskim. Na dyskotekę maluję powieki na żółto-zielono. Uwielbiam malować oczy, jest to dla mnie bardzo kreatywne zajęcie. Coraz bardziej regularnie nakładam puder. Problemy z cerą nadal są, ale już nie takie duże. Za to kompleksy nadal trawią od środka i skutecznie obniżają samoocenę. ___ Studia, maluję się regularnie. Czuję, że muszę się malować przed wyjściem z domu, żeby ukryć to, jak wyglądam normalnie. W końcu na tym polega bycie zadbaną i atrakcyjną kobietą, nie? Na idealnej cerze i podkreślonym oku. ___ 2011 rok, przez miesiąc podróżuję po Islandii, stopem i z namiotem. O malowaniu się zapomnij. Podróżuję ze znajomym Francuzem i ani on, ani żadna z innych napotkanych przeze mnie w trakcie wyjazdu osób, nie ucieka na mój widok bez makijażu. Nikt nawet nie zwraca na to uwagi. Hmmm ciekawe… W trakcie całego wyjazdu chyba ze dwa razy maluję sobie rzęsy i czuję się jak najbardziej odstawiona kobieta świata. Mniej więcej od tego momentu przestaję się malować latem, czasem tylko oczy lub usta, ale i to nie za często. Zimą jednak nadal „trzeba” przykrywać mankamenty nieopalonej cery. Ciągnie mnie do czerwonej szminki ale uważam, że mam zbyt żółte zęby, żeby się takową raczyć. ___ Kilka miesięcy później ląduję na jakimś spotkaniu kosmetycznym, jednej z firm MLM, na które zabiera mnie koleżanka do tejże firmy wstępująca. Siedzę przy stole z kilkoma innymi dziewczynami, głównie młodszymi ode mnie (mam wtedy może 24 lata). Prowadząca opowiada nam o różnych rodzajach fluidów, pudrów i całej reszty ferajny. Na stole leżą kosmetyki, które mamy sobie wypróbować, robiąc makijaż odpowiedni dla naszego typu skóry i urody (oraz zapisać nazwy i kolory specyfików, coby je sobie później nabyć). Ale żeby zrobić sobie makijaż, najpierw trzeba zmyć ten, z którym się przyszło. W ruch idzie więc mleczko i waciki, ale nie u wszystkich pomysł przechodzi bez echa – siedząca koło mnie osiemnastolatka, o pięknej, gładkiej cerze, z wyrazem szoku i przerażenia na twarzy mówi: Ale jak to, ja mam tutaj zmyć makijaż i pokazać się bez niego? Ja nigdy nigdzie nie wychodzę bez makijażu! I widać, że nie żartuje ani nie wyolbrzymia, jest naprawdę zaniepokojona. Ten moment działa na mnie jak kubeł zimnej wody. Jak to możliwe, że młoda i ładna dziewczyna z taką zgrozą myśli o tym, żeby na 10 min pokazać się bez makijażu w gronie innych kobiet, które zaraz zrobią to samo? ___ 2013 rok, wydaję swoją pierwszą książkę. Żeby sfinansować jej druk znajduję sponsora, ale robię również przedsprzedaż wśród bliższych i dalszych znajomych. Jeden z nich, Alex z Monachium, zamawia ich dziesięć – jedynie w ramach wsparcia mojego przedsięwzięcia, bo po polsku nie mówi ani me, ani be. Żartujemy z tego i pyta, czy książki będą z dedykacją. „A nawet z buziakiem!”, śmieję się. Tak oto rodzi się pomysł, żeby całować moje „Polki” – coś, co robię nieustannie od pięciu lat, wypisując dedykację moim czytelniczkom (i jest to obecnie jedyna okazja, przy której używam szminki). Pomysł staje się hitem, czytelniczki są zachwycone tym, że w prawie każdej zakupionej u mnie książce znajduje się czerwony Organizuję mnóstwo spotkań autorskich, występuję na konferencjach i wydarzeniach dla kobiet. Umalowana i z czerwonymi ustami, które w pewien sposób stają się moim znakiem rozpoznawczym. Gdy kilka miesięcy później przestanę się malować, uczestniczki spotkań i czytelniczki będą dopytywać: gdzie Twoje czerwone usta? Na wydarzenia takie – wiadomo – przychodzą kobiety chcące się rozwijać, dobrze wyglądać, świetnie się czuć. Ładne sukienki, nienaganne makijaże, szpilki. Tylko ja coraz bardziej zaczynam się buntować. I przeciwko temu, jak wiele z takich wydarzeń funkcjonuje (podobnie jak sam rynek samorozwoju) i temu, że jako kobieta „muszę” się malować, a występując publicznie „odpowiednio” ubierać. Skoro mówię o autentycznym życiu, o samorozwoju, o wychodzeniu poza narzucane nam ramy społeczne, o poczuciu własnej wartości mającej oparcie we mnie, a nie w innych, dlaczego robię to nie będąc sobą? Nie mając na sobie tego, co bym założyła na każde inne spotkanie i zasłaniając się za warstwą makijażu, którego używanie narzucają mi normy, z którymi się nie zgadzam? Początkowo bunt jest tylko wewnętrzny, ale po pewnym czasie zaczynam go uzewnętrzniać. Przestaję się malować na spotkania z czytelniczkami, chodzę na nie w szarawarach i wygodnych klapkach. Zauważam, że wręcz specjalnie oduczam się społecznego warunkowania na temat tego, jak „należy” wyglądać. Jeśli zaczynam czuć presję, żeby się bardziej umalować lub wystroić, z premedytacją tego nie robię. Czytelniczki nadal przychodzą, książki nadal się sprzedają. Świat się nie zawala. WPŁYW KOSMETYKÓW NA ZDROWIE Niedługo później dochodzą kolejne elementy układanki, bo zaczynam się edukować jeśli chodzi o skład kosmetyków oraz o to, że zawarte w nich substancje są wielokrotnie w ogóle nie przebadane pod kątem wpływu na zdrowie człowieka (o środowisku nie wspominając). Standardem jest domniemanie, że coś nie jest szkodliwe, dopóki ktoś tego producentowi kosmetyków nie udowodni. Dodatkowo nawet jeśli składniki są przebadane, to w większości przypadków testowane są na zwierzętach w sposób, na jaki byśmy się nie zgodzili, gdybyśmy mieli się mu przyglądać. Ale większość z nas nie ma pojęcia, co się dzieje za drzwiami laboratorium, więc nie zadajemy pytań (ja też tego do bardzo niedawna nie robiłam). O ile w Europie sytuacja ma się dużo lepiej niż w Stanach, gdzie często dopuszczane są substancje u nas zakazane, o tyle „normalne” kosmetyki i tak zawierają rzeczy, których nie chcę w siebie wklepywać. Są producenci, którzy utrzymują, że np. parabeny i SLSy są zdrowe, są tacy, którzy informują o ich potencjalnej kancerogenności. Jedni i drudzy powołują się na badania. Wiadomo – w zależności od tego, kto daną rzecz bada i co chce udowodnić, to właśnie znajdzie. Jednak niezależnie od tego, których badań wyniki są bliższe prawdziwemu stopniu szkodliwości tych substancji, czy jeśli istnieją jakiekolwiek podejrzenia lub dowody na to, że mogą one wywoływać poważne problemy zdrowotne, to nie powinny być zabronione? Zdajemy się zapominać, że skóra jest naszym największym organem i absorbuje przynajmniej część tego, z czym się styka, niejednokrotnie transportując dane substancje prosto do krwiobiegu. Jeśli nie wiem, skąd jakiś składnik pochodzi i jakie ma działanie, a także, że został odpowiednio przetestowany (również w kontakcie z innymi składnikami) i że nie „przedawkuję” go w połączeniu z innymi produktami, które stosuję przez długi czas (przeciętna kobieta codziennie, przez dekady, wystawiona jest na działanie setek substancji chemicznych, zawartych we wszystkich możliwych rodzajach kosmetyków, nie wspominając o innych produktach, typu środki czystości), to podziękuję. I najszybciej podziękowałam właśnie kosmetykom tzw. kolorowym. Tym bardziej, że kilka lat temu nie znałam żadnych alternatyw dla kosmetyków kolorowych produkowanych na masową skalę. A gdy w końcu dotarło do mnie, że jedne z najbardziej delikatnych i strategicznych miejsc mojego ciała (gałka oczna) są codziennie wystawiane na działanie substancji, które je podrażniają lub poprzez które dostają się dalej do mojego organizmu (usta i zjadanie szminek, błyszczyków i konturówek, panie i panowie), to zrobiło mi się słabo. A potem przyszedł wkurw. Wkurw na producentów kosmetyków, dla których zysk jest ważniejszy niż zdrowie moje i innych kobiet z całego świata. I nie mówię tu tylko o zdrowiu fizycznym, ale również mentalnym i emocjonalnym. To, że wklepujemy w siebie szkodliwe dla nas substancje to jedno. Ale ważniejsze jest: dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź: potężny przemysł kosmetyczny pilnuje, żebyśmy co sezon znajdywały nowe wady w swoim ciele, które trzeba niezwłocznie naprawiać. Dziesiątkami kosmetyków i zabiegów, z setkami potencjalnie szkodliwych substancji. W jaki sposób się przed tym nie buntujemy i wydajemy mnóstwo pieniędzy na produkty i usługi wszelakie, które mają nas „upiększyć”? I co to w ogóle znaczy, „upiększyć”? Co by było, gdyby kobietom nie było wmawiane, że nieustannie muszą coś ulepszać, tuszować, zmniejszać, powiększać? Gdyby nikt w sztuczny sposób nie wyznaczał kanonu piękna? Gdybyśmy zrozumiały, że nie ma jednego ładnego kształtu oczu, kości policzkowych czy czoła – są ich miliardy. Tyle, ile jest kobiet na świecie. Gdybyśmy przestały zamartwiać się o niemalże każdy centymetr naszego ciała… …ile energii by to uwolniło? …ile poczucia własnej wartości i sprawczości dodało? …ile czasu i pieniędzy oszczędziło? …od ilu głupich decyzji i relacji ustrzegło? (Wszak sama dobrze wiem, w jak głupie układy można się ładować, chociażby w kontekście relacji damsko-męskich, gdy same siebie nisko oceniamy.) Zastanów się nad tym chwilę. Ja się zastanawiam, coraz częściej. I efektem wcale nie jest to, że w ogóle się nie maluję czy że uważam, że kosmetyki i makijaż to zło wcielone same w sobie. Po pierwsze, znalazłam zamienniki dla wcześniej używanych kosmetyków i mam poczucie, że obecnie nie szkodzę sobie za bardzo, gdy z nich korzystam. Po drugie, najzwyczajniej w świecie lubię się od czasu do czasu umalować. Po trzecie, bardzo dobrze rozumiem chęć kobiet do tego, żeby z pomocą makijażu zakrywać rzeczy, których nie chcą pokazywać, ponieważ boją się wyśmiania, odrzucenia czy krytyki. I wiem, że dla nich malowanie się jest wielokrotnie tym, co dodaje pewności siebie i pozwala wyjść do świata bez Dla mnie, w miejscu, w którym się obecnie znajduję, bardzo ważne jest, żeby w Internecie pokazywać się tak, jak wyglądam na co dzień. O ile na zdjęciach i filmach mam sporadycznie wytuszowane rzęsy, a jak poszaleję to i trochę kredki przy oku czy podkreślone brwi, o tyle np. na Instastories, które prowadzimy codziennie, czy w zdjęciach do artykułów w prasie, które się o nas ukazują, w 99% przypadków jestem zupełnie sauté. Z nieidealną cerą, czasem z przetłuszczonymi włosami, a czasem z mokrymi strąkami, bo właśnie wyszłam spod prysznica. Zmęczona, umorusana lub rześka i w ładnej kiecce. Czasem wyglądam super, a czasem… po prostu wyglądam. I to też jest super, bo przecież dokładnie taka właśnie jestem. Ale nie każdemu się to podoba, bo uwarunkowanie, że kobieta zadbana/atrakcyjna/pokazująca się publicznie musi być umalowana, uczesana i „odpowiednio” ubrana, jest w nas bardzo mocne. I ludzie czują prawo do tego, żeby komentować mój #nomakeup wybór i wygląd, głównie obcy faceci w Internetach. Na portalach społecznościowych, na których w ramach promocji umieszczam swoje filmy YT, pojawiają się komentarze „Umaluj się pani” lub „Jest potencjał, gdybyś nie robiła z siebie szarej myszki, umalowałabyś się„. Co ciekawe, Piotrek – po dwóch latach publikowania filmów – ani razu nie dostał krytycznego komentarza na temat swojego stroju, wyglądu czy fryzury. Mnie wystarczyły dwa I nie chodzi tylko o obcych chłopów w świecie wirtualnym. Dwie z sytuacji, które utkwiły mi w pamięci najbardziej, jeśli chodzi o mój brak makijażu, miały miejsce za sprawą bliskich mi kobiet. Sytuacja #1 Nie widziałyśmy się ze znajomą chyba z półtora roku. Jestem po powrocie z Hawajów, opalona, tryskająca pozytywną energią. Ogromnie szczęśliwa ze spotkania, w centrum Warszawy wsiadam do samochodu znajomej. Z radością szybko się ściskamy i, zanim zdążę powiedzieć cokolwiek, znajoma wypala: „Ale mogłabyś się trochę umalować!” Sytuacja #2 Wypuszczam niedługo stronę w nowej odsłonie. Dotychczasowo było to jedynie portfolio różnych moich projektów, teraz chciałabym mieć miejsce do publikacji tekstów. Kilka dni wcześniej pomagałam znajomemu fotografowi przy sesji zdjęciowej w jednej z warszawskich szkół tańca. Musiał ustawić dobre światło do zdjęć, więc wysłał mnie na tło fotograficzne i zrobił kilka próbnych fotek. Kiedy mi je później pokazał stwierdziłam, że idealnie mi się wpisują jako grafiki do mojej strony (dzięki, Adam!). Podekscytowana nowym wyglądem strony, jeszcze przed premierą, podsyłam ją do różnych znajomych, żeby usłyszeć ich uwagi na temat jej funkcjonalności, projektu itp. Jedna ze znajomych pisze, że strona super, tylko zdjęcie mogłabym mieć bardziej profesjonalne. Zachodzę w głowę, o co jej chodzi: zdjęcie zrobione w studio, przez bardzo dobrego fotografa, świetnym sprzętem, na tle fotograficznym i z profesjonalnym oświetleniem. „Umalowałabyś się i jakoś uczesała” – słyszę, gdy pytam, co ma na myśli przez „bardziej profesjonalne”. I nie zrozumcie mnie, ani ich, źle – nie mówiły tego w sposób uszczypliwy, złośliwy czy mając cokolwiek złego na myśli. Mówiły to z troski o to, jak mój brak makijażu odbiorą inni: jako brak profesjonalizmu i dbania o siebie. Ale to właśnie w tym tkwi mój problem. Bo od kiedy to mój profesjonalizm zależy od tego, czy jestem umalowana, czy nie? Jak makijaż zmienia moje predyspozycje, talenty, doświadczenia? W jaki sposób wpływa na moją przedsiębiorczość, zaradność czy wiarygodność? BEZ MAKIJAŻU WYGLĄDAM JAK POTWÓR Pisząc ten tekst z ciekawości zaczęłam wpisywać w Google „bez makijażu”, żeby zobaczyć, jakie są najczęściej wyszukiwane frazy.”Wyglądam jak potwór” było pierwszą z podpowiedzi. Dalej nie było lepiej: „wyglądam okropnie” i „jestem brzydka”. Makijaż – niegdyś przywilej arystokracji i klasy rządzącej, teraz praktycznie obowiązek każdej kobiety, i to coraz młodszej. Bo od lalek, przez bajki, po reklamy, obraz umalowanej twarzy przekazywany jest najmłodszym z nas, bez ustanku. W filmach dziewczynki i kobiety umalowane są o każdej porze dnia i nocy, prezenterki w TV mają na sobie grubą warstwę makijażu poprawianą co kilka minut, a na okładkach „kobiecych” gazet pojawiają się nie tyle kobiety umalowane, co wręcz nie występujące w naturze, bo ich wygląd tak bardzo zmieniany jest komputerowo. Badania pokazują, że polskie nastolatki mają najniższą samoocenę ze wszystkich europejskich rówieśniczek. Kompleksy na punkcie wyglądu oraz wynikający z nich pęd do tego, by się „ulepszać”, chociażby za pomocą makijażu, jest bezpośrednim następstwem przekazów kulturowych, z którymi mają do czynienia 24/7. Płyną one zewsząd: od rodziców, kolegów, pań z telewizji, wszechobecnych reklam czy retuszowanych Instagirls. Nakazują młodym dziewczynom (choć nie tylko) czuć, że takie jakie są, są niewystarczająco: ładne, szczupłe, nieskazitelne. Z malowania się zrezygnowałam dla siebie samej i własnego dobrego samopoczucia, ale jednym z głównych powodów, dla których z premedytacją publikuję w Internecie zdjęcia i filmy bez makijażu jest to, żeby pokazywać alternatywny obraz zadbanej, przedsiębiorczej i świadomej kobiety. Jasne, zasięgi mam małe, więc i wpływ jest mały, ale im więcej z nas będzie otwarcie mówić o swojej motywacji do podejmowania takich, a nie innych wyborów, im więcej tekstów zaczynać się będzie od „bez makijażu” i kończyć na pozytywnych przesłaniach, tym większa szansa, że młode dziewczyny będą miały okazję spotkać się z innymi wzorcami. Tak więc, bez makijażu wyglądam super bez makijażu czuję się bardziej swobodna bez makijażu moja skóra oddycha bez makijażu podobam się sobie bez makijażu jestem naturalnie piękna bez makijażu czuję się wolna A Ty? Malujesz się na co dzień? Miałabyś problem w tym, żeby pójść do pracy, szkoły lub klubu nieumalowana? Jak się czujesz bez makijażu? Wskakuj na newsletter, żeby nie przegapić kolejnych artykułów: * Zapisując się do newslettera, wyrażasz zgodę na przesyłanie Ci informacji o nowych tekstach, projektach, produktach i usługach. Zgodę możesz wycofać w każdej chwili, a szczegóły związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności.
. 13806365217611767684